Land Of Anger, czyli Ziemia Gniewu nie jest nieistniejącą krainą z powieści Tolkiena, czy też odwołaniem do starosłowiańskich mitów, ani tym bardziej produktem czyjejś chorej wyobraźni. Ziemia Gniewu to miejsce, które jest nam tak bliskie, że pozostaje niedostrzegalne. Ziemia wypełniona kłamstwem, nienawiścią, hipokryzją i wszelkim ekskrementem. W takim właśnie świecie zrodziła się twórcza idea, mająca na celu unaocznienie całego niepojętego plugastwa, które jest dziełem człowieka. Tak wykluł się i tak dorastał, zabijając po drodze słabsze osobniki, karmiąc się talentem nadludzi, twór hołdujący walce ideologicznej pod szyldem Ziemi Gniewu.


A tak zupełnie poważnie zespół Land Of Anger powstał na przełomie lat 1997/1998 z inicjatywy Rafała Picka (gitara), Przemka Popowskiego (głos) i Marcina Cieślaka (bębny). Nazwa została zaczerpnięta z utworu Sepultury „Dead Embryonic Cells”. W tym czasie zaczęły powstawać też pierwsze utwory zespołu, oscylujące w okolicach ciężkiego metalu z pierwiastkami thrashu. W roku 1999 do zespołu dołączył Paweł(ek) Urowski (bas) i chyba ten moment można uznać za właściwy początek Land Of Anger, gdyż uformowany został pełen skład. W muzyce zespołu dało się już usłyszeć bardzo silną fascynację zespołami Slayer, Sepultura, Kreator. W tym samym roku zespół przeszedł swój chrzest bojowy w malutkim klubie w Kazimierzu Biskupim. Drugi koncert odbył się niecały miesiąc później w klubie „Kuźnia” w Bydgoszczy wraz z zespołami Cicatrix i Mortis Dei. Spotkał się on z bardzo dobrym przyjęciem rodzimej publiczności. Po tym wydarzeniu zespół zdecydował się przyjąć na stanowisko drugiego gitarzysty piątego członka w osobie Jakuba Galińskiego, znanego lepiej jako Taśma, a obecnie Tas (bas w bydgoskim blackowym Sammath Naur). Dzięki temu Land Of Anger zaczął dryfować w kierunku death metalu, poszerzając swój repertuar między innymi o charakterystyczne solówki w wykonaniu nowego gitarzysty. W takim składzie zespół zaczął tworzyć nowe dużo ostrzejsze kompozycje o depresyjno-nihilistycznym zabarwieniu ideologicznym, które jest po dziś dzień wyznacznikiem twórczości „Landów”. W krótkim czasie po uformowaniu się pięcioosobowego składu zespół opuścił Paweł, zasilając jazzowy Soul Essence, w którym mógł się bardziej spełnić jako basista, a jego miejsce zajął Marek Szulczyński (do tej pory grał na gitarze w Christ’s Cage). Zespół zdążył zagrać zaledwie kilka dobrze odebranych koncertów, po czym odszedł basista (Marek), a krótko po nim gitarzysta (Taśma). Ciągłe perturbacje ze składem skutecznie uniemożliwiały spokojne komponowanie materiału na płytę. Nadmienić można jeszcze, że na jakiś czas odszedł także Marcin, który został zastąpiony przez Heroda, legendarnego perkusistę zespołu Tempter. Na szczęście Marcin wrócił po ok. 1 miesiącu, a miejsce drugiego gitarzysty „próbował” zająć Misza, jakkolwiek jego „styl” grania odbiegał od twórczości zespołu i wakat na tym stanowisku nadal był faktem.


Nadszedł rok 2000 i do zespołu dołączył Mariusz Sarnowski alias Gustaw i w niecały rok później najmłodszy, 18-letni wówczas, Szymon Priebe (gitara) z Legions Of Death, gdzie pełnił rolę gitarzysty i wokalisty. Dla muzyki zespołu był to kolejny moment zwrotny, kierujący ją w rejony klasycznego death metalu, nastawionego na szybkość i dynamikę. Wzbogacona ona została też nowymi rozwiązaniami harmonicznymi, a dzięki charakterystycznym partiom solowym nabrała przestrzeni.


W takim składzie zespół zagrał kilka koncertów i w końcu wiosną 2002 roku nagrał po raz pierwszy swój materiał pt. „...in galaxy of evil”. Nagranie to nie ma statusu oficjalnego demo, ponieważ zostało nagrane na tzw. setkę, i nie oddaje charakteru zespołu. Traktowany jest on bardziej jako archiwizacja muzyki, zamknięcie pewnego etapu w „karierze” Land Of Anger. Jednakże wbrew temu „...in galaxy...”spotkało się z dość ciepłym przyjęciem ze strony odbiorców. Były też niezbyt miłe słowa (Thrash’em All), lecz większość recenzentów wypowiadała się o muzyce naprawdę pozytywnie. Płytka rozeszła się w ok. 300 egzemplarzach.


Lata 2002-2003 to całkiem spora liczba koncertów oraz kolejna zmiana w składzie Land Of Anger. Na stanowisku basisty Gustawa zastąpił Damian Bednarski (vel Sfenson), grający dotychczas na gitarze w Unborn Suffer (i roli tej nie zaniechał po dziś dzień). Odbyło się to z dużą korzyścią dla zespołu, bo obdarzył muzykę grindowymi elementami oraz dodał do niej jeszcze ostrzejszych dźwięków. Land Of Anger dzięki wreszcie stabilnemu składowi mogło skupić się na szlifowaniu materiału na debiutancką, pełnowymiarową płytę. Nosi ona będzie tytuł „pangea” i zawiera muzykę skomponowaną przez wszystkich członków zespołu. Punktem wyjścia jest dość brutalny death metal z wpływami technicznego thrashu, grind, a nawet czasem i black metalu. Jednak nie brakuje tutaj także wolniejszych momentów, akustycznych partii i klimatycznych, przestrzennych solówek gitarzystów. Wszystko to okraszone jest egzystencjalno-filozoficzną tematyką schizofrenicznych tekstów Przemka.


Tak oto rysuje się zasadniczy kształt twórczości Land Of Anger Anno 2005.


Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej o zespole, zapraszamy do przeczytania zamieszczonych poniżej wywiadów.





Dostępne wywiady:

wywiad dla BORN TO DIE Zine (marzec 2003)
wywiad dla Mortuary Zine (luty 2003)
wywiad dla Demogorgon (styczeń 2003)



wywiad dla BORN TO DIE Zine (marzec 2003)

BtD: Witam i o zdrowie pytam!? Z kim mam przyjemność, bo tak jakoś głupio wyszło, że zapomniałem, z kim pisałem? Właściwie to przez cały czas zastanawiam się czy jeszcze masz ochotę na ten wywiad. Sprawa przeciągała się aż do dnia dzisiejszego tylko i wyłącznie z mojej winy... moja wina, moja wina moja bardzo wielka WINA!!! A tak przy okazji lubisz wino?

P: Cześć. No to ja się może przedstawię najpierw. Nazywam się Przemysław Popowski – nie zwykłem nosić żadnych pseudo artystycznych, więc wszyscy zwą mnie imieniem. W LAND OF ANGER zajmuje się wydawaniem głosów prosto z trzewi lub z innych okolic moich narządów głosowych. Na pytania z chęcią odpowiem, bo Wasz webzin wydał mi się całkiem przyjaznym przedsięwzięciem pomimo małej obsuwy czasowej w przesyłaniu pytań. Co do wina, to owszem, ale gustuję raczej w tych, które ulegają naturalnej fermentacji, a nie przyspieszonej SO2.

BtD: Jednak jak widzę masz ochotę, aby przybliżyć wizerunek LAND OF ANGER czytelnikom owej chałtury, co to się mieni webzinem! Musisz, zatem wiedzieć, że pytających jest dwóch, a zatem spodziewaj się różnistych pytań. Miałeś może już do czynienia z tak przeprowadzonym viewem? 

P: Wywiadów drogą mejlową udzieliłem już kilka, lecz ten na pewno charakteryzuje się dużą rozwiązłością pytań. Nie uderzają one wprost, a raczej prowadzą do swoistego eseju. Trochę kojarzy mi się to z pytaniami, zadawanymi przez Szpakowskiego i Szaranowicza, gdzie ich rozmówca musi się nieźle wysilić, żeby te pytania wyłuskać z ich potoku słów, bo na pewno ich zapis nie zawierałby znaku zapytania.

BtD: W jakich dziejowych i wiekopomnych okolicznościach powstała kapela? W zasadzie najczęściej padają odpowiedzi typu: „...nudziliśmy się okrutnie, wina zbrakło, więc tak jakoś powstała nasza formacja...” bądź inna wersja „...stwierdzilimy, że coś trzeba zrobić w tym naszym marnym żywocie! remizje po ostatniej zabawie zamknęli na amen, więc chycilimy za instrumenta i poczeli łojić gotyka...”.   

P: Gotyka to my łoić nigdy nie zamierzaliśmy, niemniej o punk się otarliśmy, ale była to bardzo krótka przygoda moja i Rafała (gitarzysty) wraz z kolegą, który udzielał się na perkusji w rytmie tu-tu-ta-tu-tu-ta. Szybko jednak poszliśmy po rozum do głowy i Rafał zgadał się z zapaleńcem z naszego fyrtla w centrum Bydgoszczy (Marcin – perkusja) i w trójkę przygotowaliśmy pierwsze śmiercionośne utwory. Niestety tej historii już się nie da bardziej zabarwić, więc w tym przypadku być może zawodzimy, ale w przypadku muzycznym staramy się jawić bardziej kwieciście. W późniejszym czasie dołączył do nas młody basista Paweł, który obecnie para się jazzem i grywa ze znakomitościami bydgoskiego jazzu. Dalej przewinęli się jeszcze drugi gitarzysta Taśma i basista Marek Sz. A obecnie, ustabilizowany na pewien czas, skład tworzą, oprócz Rafała, Marcina i mnie, Szymon (w Legions Of Death znany jako Uzurpator) – druga gitara i Gustaw - bas.

BtD: Patrząc w biografię dochodzę do wniosku, że jesteście wytrwali. Grać dobre cztery lata, aby wypuścić pierwszy materiał, który młody zespół potrafiłby przetrwać taką próbę czasu. Borykając się po drodze z problemami personalno – techniczno – lokalizacyjnymi. Przecież każdego normalnego człowieka już dawno szlag by trafił!

P: Nas nie trafił. Ale blisko było. Już myśleliśmy, że może ta nazwa jest pechowa albo co innego. Odczynialiśmy czary, kupiliśmy sobie amulety … i pomogło J. A tak naprawdę to po prostu nie daliśmy nigdy za wygraną i kolejno szukaliśmy nowe miejsca na próby, szukaliśmy brakujących instrumentalistów, wspólnie z zaprzyjaźnionymi zespołami kompletowaliśmy sprzęt i tak oto przetrwaliśmy do dnia dzisiejszego. W tym czasie stworzyliśmy trochę materiału – części już nie gramy, ponieważ się zdeprecjonowała – zagraliśmy ponad 20 koncertów i dobrze się bawimy. Bo chyba o to najbardziej chodzi. Gdybyśmy chcieli zarabiać kupę kasy i żyć z muzyki to musielibyśmy chyba się wpasować w klimat Eurowizji, a ja nie lubię nosić czerwonych włosów.

BtD: Znalazłem taki jeden mankament będący dla mnie niemankamentem! Otóż wasze brzmienie a raczej brzmienie krążka jest spowodowane tym, że „... In Galaxy Of Evil” nagraliście w przysłowiowym „garażu”. I to jest właśnie piękne, nadaje waszej muzyce całkiem inne oblicze niż setce innych kapel. Oczywiście dla innych jest to wada i to poważna.

P: Faktycznie nagrywanie „na setkę” (nie mylić z nagrywaniem „po setce”) jest i dla mnie najbardziej autentyczne, ale i my chcielibyśmy wykorzystać wszystkie możliwości, które daje rozwój nauki i technologii. Ponieważ obróbka techniczna jest bardzo minimalna i ograniczyła się do wypoziomowania basów i sopranów, brzmi to praktycznie jak materiał koncertowy. Brak tu tylko pisków rozszalałych groupies i energii, którą my czerpiemy od publiki. Niestety, nagrywając w ten sposób, problemem staje się niemożność nanoszenia poprawek. Niemniej na pewno nie zapędziliśmy się jeszcze w ślepą ścieżkę, gdzie na koncertach nie potrafilibyśmy odegrać tego, co najpierw stworzyliśmy na próbach a potem w studiu. Cieszę się, że właśnie ten „mankament” urósł w Twoich oczach do roli zalety i przy następnym materiale być może podążymy tą samą drogą, zmieniając tylko brzmienie na czystsze i bardziej selektywne.

BtD: Słuchając waszej płytki nie doszukuję się porównań do SLAYER lub UNLEASHED, ale ogromnej liczby polskich kapel, po których jedyny ślad, jaki pozostał to tych kilka zjechanych kaset z szyldem labelsów, których również już nie ma. Potraktujesz to jako komplement czy potwarz?

P: To wszystko zależy jakie kapele masz na myśli J Niestety nie zawsze jest tak, że dobrze grające zespoły zyskują uznanie w wytwórniach płytowych i jeśli nie wykażą się one wytrwałością, znikają. Oczywiście z wielką szkodą dla fanów, ponieważ tylko ci najbliżej tych zespołów mogą upajać się ich muzyką. Obecnie na naszym metalowym rynku, można spokojnie wskazać kilka zespołów, które chyba tylko znajomościom mogą przypisać podpisane kontrakty płytowe. Tak się dzieje naturalnie nie tylko w muzyce metalowej i nie tylko w szołbiznesie.

BtD: Moje spostrzeżenia czy też porównania powstają na skutek tego, iż jak języko przekazu waszych liryk wybraliście język ojczysty. Ostatnio to już rzadkość każdy woli kaleczyć ozór Szekspira, bo a nóż podłapie intratny kontrakt. Chociaż jak znam życie to na nowym materiale i wy będziecie inglisz!

P: Póki ja będę stał przy mikrofonie w Land Of Anger i póki faktycznie nie pojawi się propozycja wydania materiału poza granicami naszego nie najbardziej pięknego kraju, będę trzymał się tego języka. Po polsku potrafię się najlepiej wyrazić i moim celem jest też to, aby wokal nie był tylko porykiwaniem bez ładu i składu i żeby szedł za tym też ambitny przekaz słowny. W przypadku języka angielskiego, jeśli taka potrzeba zaistnieje, postaram się znaleźć dobrych tłumaczy, którzy nie okaleczą zarówno tego języka jak i intencji autora.

BtD: Bardzo lubię porównywać nowe twarze do PERSECUTORA. W LAND OF ANGER również coś tam z nich słyszę oczywiście nie jest to tak, że gracie identycznie jak oni. Po prostu pewne patenty wykorzystane u was są łudząco podobne do ich pomysłów.

P: A to jest na razie najtrudniejsze pytanie… Prawda jest taka, że tworzeniem muzyki zajmują się przede wszystkim gitarzyści i oni są odpowiedzialni za wszelkie patenty. Ja poza tym nie drążę pokładów metalowych tak głęboko jak oni i nie potrafię porównać naszych dźwięków do Persecutora, więc jak wrócę do Bydgoszczy, to od razu zapytam się co mają na ten temat do powiedzenia. Bo kolejną barierą w naszej karierze jest moja nauka (właśnie zakończona) w Poznaniu i moje przez to nieczęste bywanie na próbach w Bydgoszczy.

BtD: Na „... in galaxy of evil” znalazły się dwie przeróbki, znanych metalowych „przebojów”. Wiesz, teraz stało się to swoistym trendem, to całe nagrywanie cudzych utworów. Czy było to potrzebne? Ktoś mógłby powiedzieć, że to zwykłe zapchajdziury. Z drugiej strony, udało się wam zachować w tych numerach własną tożsamość. Czyli jest remis...

P: 2:2? Na płycie remis, ale na koncertach zdecydowanie wygrywamy. Na pewno zdajesz sobie sprawę, jak te kawałki podgrzewają atmosferę na występach. Dobrze zagrać taki numer z początku, bo robi się wtedy ciepła atmosfera, młynek przed sceną i od nas potem już tylko zależy, czy potrafimy to utrzymać do końca. Taka sztuczka sprzedaży produktu, jakim jest nasz występ (lekcje ekonomii nie poszły na marne). Na razie nam się toudaje. Myślę, że nie zbezcześciliśmy tych utworów, włożyliśmy w nie trochę serca i postaraliśmy się zrobić je na naszą nutę. Zwłaszcza ja nie próbowałem ślepo naśladować wokalistów.

BtD:Twoje liryki epatują wściekłością, mrokiem i gniewem. Co chcesz poprzez nie przekazać? A może liryki to tylko dodatek do dania głównego - muzyki?

P: Zgadza się – jest to dodatek. Ale dbam o to, aby moja twórczość była jednak dodatkowym miłym kąskiem na naszych płytkach. Nie staram się głosić żadnych idei. Nie walczę tekstami. Nie chcę nauczać. Dbam również o to, aby nie była to kakofonia, jaka zdarza się niektórym ‘metalowym poetom’, zwłaszcza tym, którzy próbują robić to w języku angielskim. Sądzę, że niektórym po prostu spodoba się moja twórczość i oprócz wysłuchania naszej muzyki z chęcią chwyci po wkładkę do płyty.

BtD: Wasza twórczość w prostej linii, to death metal. Aczkolwiek ja dopatruję się również koneksji z thrash metalem. Jest technicznie, jest ciekawie, ale wasza muza nie emanuje fajerwerkami, co stało się również wyznacznikiem wśród brutalnie grających zespołów. Do was pasuje bardziej czas przeszły, o ile wiesz, o co mi chodzi.

P: Po raz kolejny zgodzę się z tobą. Tak to właśnie wyglądało na początku. Dziś gitarzyści coraz bardziej ‘komplikują’ nasze nowe utwory. Coraz mniej jest w nich thrashu a coraz więcej technicznego death metalu. Ja trochę nad tym ubolewam, ale cóż muszę się podporządkować większości. Zresztą całkiem sprawnie im to idzie i nie narzekam na tę ‘ewolucję’. Chociaż coraz trudniej znaleźć mi miejsce na swoje partie w tym gąszczu dźwięków.

BtD: LAND OF ANGER – co jest analogią waszej nazwy? Gdzie leży ta kraina pełna gniewu i sfrustrowanych myśli? Czy jest to odnośnik do czasów, w których przyszło żyć współczesnemu człowiekowi, czy też ma to wymiar bardziej duchowy, nienamacalny?

P: Uuuaaa. No to pojechałeś. Zacznę od początku. Nazwy wcale nie wymyślił nasz perkusista, on tylko przeczytał pierwszy wers ‘Dead Embryonic Cells’ Sepultury. Tak się właśnie mianowaliśmy Ziemią Gniewu. Tematyka tekstów była niejako pochodną tej nazwy, lecz muszę przyznać, że w dzisiejszym świecie łatwo przychodzi mi tworzenie takich tekstów. Włączając wiadomości telewizyjne liryki piszą się same. Bardzo dużo zła jest wokół nas. Myślę jednak, że nie można mówić, że dziś jest gorzej niż było 20 lat, 100, 300 lat temu. Obecnie po prostu jest łatwy dostęp do informacji, a telewizje wręcz żyją z krwi, bólu, krzywdy i obnażania się. Przecież patrząc na to, co działo się w średniowieczu wdzięczny jestem, że żyję w XXI wieku. Przynajmniej nie muszę wywiadu dyktować jakimś duchownym, a sam mogę go wklepać na klawiaturze. Nie uciekam z tą frustracją i gniewem w sfery duchowe, metafizyczne, bo z natury jestem osobą pogodną i radosną, no ale nie powinienem o tym mówić chyba na łamach waszego zine’a, bo przecież jesteśmy ‘ponurymi metalistami’, których boją się wszystkie babcie na ulicy.

BtD: Jakby nie patrzeć, to minął już rok od nagrania „... in galaxy of evil”. To chyba dobry moment, aby zapytać już o nowe utwory. Co szykujecie tym razem dla zainteresowanych waszym zespołem?

P: Jak już wspomniałem wcześniej, szykujemy materiał bardziej spod znaku death niż thrash. Koledzy coraz sprawniej działają na swoich wiosełkach i wykorzystują to w nowych kawałkach. Będzie to muzyka na pewno cięższa i bardziej urozmaicona. Sądzę, ze nie zawiedziemy nikogo, komu spodobały się nasze pierwsze nagrania i zdobędziemy wielu nowych zwolenników. Zwłaszcza, że następny materiał na pewno nagramy już w jakimś profesjonalnym studiu i odbiór naszej muzyki stanowczo się polepszy.

BtD: Twój udział przy komponowaniu nowego stuffu był raczej ograniczony ze względu na studia. Powiedz waść, jakiego magistra nam przybyło w tym pięknym kraju, a może na to jeszcze za wcześnie?

P: W kwestiach riffów gitarowych faktycznie nie za wiele zdziałałem, choć znalazły się tam i moje pomysły. Większy wpływ miałem na aranżacje, no i wszystkie partie wokalne są mojego autorstwa. Na próbach bywałem tak często jak było to możliwe, co tydzień lub co dwa tygodnie, więc praca posuwała się powoli naprzód. Hamowały nas raczej inne niedogodności jak brak Sali prób i niestabilny skład. W tym roku już zakończyłem swoją edukację szkolną i faktycznie przybyło kolejnego magistra ekonomii. Chyba nie ma za wielu ekonomistów wśród muzyków metalowych. Tak mi się wydaje. Na pewno jednak nie zamierzam występować na scenie pod krawatem.

BtD: Jak na zespół z czteroletnim stażem, udało się wam zagrać sporą ilość sztuk. Jak prezentuje się LAND OF ANGER na scenie? Czy to tylko formalność w waszym wykonaniu, czy też jesteście żywiołem, wśród trzepiących łepetyn?

P: Wszelkie koncerty gramy z wielką przyjemnością. Myślę, że taką przyjemność czerpie też z tego cała brać metalowa. Zagraliśmy już ponad 20 koncertów, ale dla wielu zespołów jest to tylko 20 koncertów. Niestety koszty podróży hamują nasze zapędy do koncertowania i ograniczamy się do najbliższych Bydgoszczy miejscowości. Mam nadzieję, że wywiad ten ukaże się jeszcze przed 24 kwietnia, więc chciałbym zaprosić wszystkich na koncert w Poznaniu w Pubie u Bazyla na godzinę 18.30. Oprócz nas będzie można zobaczyć thrashowców z Legions Of Death, blackowców z Sammath Naur i deathowców z Mortis Dei. Gwarantujemy dobrą zabawę! A wracając do twojego pytania, to co prawda nie jestem zwierzęciem scenicznym, ale już koledzy dobrze machają łebkami, więc ogólne wrażenie po sobie pozostawiamy, uważam, dobre. I jeszcze raz wykorzystam waszą moc informacyjną. Za zwrotem kosztów podróży z wielką chęcią zagramy w każdym zakątku świata, więc wszystkich chętnych proszę o kontakt pod umieszczonymi poniżej numerami telefonu lub mailem.

BtD: Nie sposób pominąć pytania o odzew na wasze nagrania. Zines, maniax, wytwórnie – pewnie spore ich grono miał okazję zetknąć się z waszym materiałem...

P: Powysyłaliśmy już kilkadziesiąt sztuk naszej płytki do różnych zinów i wytwórni. Z wytwórni nie dostaliśmy niestety żadnego odzewu, ale ziny i fani zareagowali na naszą muzykę bardzo pozytywnie. Wszyscy utyskują na nienajlepszą jakość nagrania i z drugiej strony podkreślają, że widzą potencjał na dobry zespół. Są to opinie dla nas jak najbardziej pozytywne, ponieważ ten mankament łatwo wyeliminować, inwestując w wejście do studia nagraniowego, a przychylne oceny naszej działalności nakręcają nas do wytężonej pracy nad nowym materiałem, który na pewno nie będzie na niższym poziomie.

BtD: Zatem, czego możemy po was oczekiwać w najbliższych miesiącach? Stagnacja, czy wytężony czas pracy nad nowym stuffem?

P: Do stagnacji nie zwykliśmy przez te pięć lat, więc cały czas będziemy tworzyć na próbach nowe kawałki i koncertować, gdzie tylko się da. Prowadzimy obecnie rozmowy na temat koncertów w Białymstoku, Częstochowie, Olsztynie i Koszalinie. W międzyczasie wypadnie zapewne znowu jakiś koncert w Bydgoszczy i w ciągu roku mamy zamiar zebrać taką ilość muzyki, żeby poskładać z tego całą płytkę i zarejestrować to w jakimś studiu.

BtD: No i końcóweczka. Meta właśnie przed Tobą. Mów co chcesz. Wiesz, ostatnie słowa itd... Trzymaj się!

P: Po tak wyczerpującym wywiadzie, aż nie wiadomo co dodać. Trzeba wam przyznać, że dajecie się wypowiedzieć muzykom na waszych łamach. Na pewno chciałbym zachęcić do zaznajomienia się z naszym materiałem. Niedługo umieścimy naszą stronę w Internecie (czekamy na przyznanie domeny), gdzie będzie możliwość wysłuchać próbek naszej muzyki. Wszystkie osoby chętne do zakupienia płytek „…in galaxy of evil” z profesjonalnie wydaną okładką za jedyne 5PLN (jakość nagrań jest lepsza niż można było wywnioskować z moich narzekań, a cena niska, żeby nasza muzyka dotarła w każde miejsce w Polsce - pokrywamy tylko koszty ich kopiowania), prosimy o kontakt.


Dzięki wielkie dla Gnoma i Skowrona. Pozdrawiam Born To Die zine.



wywiad dla Mortuary Zine (luty 2003)


Kuba: Witam Przemo!

P: Cześć. Miło mi, że możemy jako zespół zaistnieć w kolejnym zinie i kolejne osoby mogą dowiedzieć się o istnieniu naszego zespołu. Wraz ze mną na pytania będą odpowiadać Rafał Pick (gitara) i Marcin Cieślak (perkusja). Razem tworzymy już od ponad pięciu lat kręgosłup, na którym trzyma się Land Of Anger.

Kuba: Na wstępie chciałbym Was poprosić o przedstawienie w telegraficznym skrócie bio Land of Anger.

LOA: Zespół powstał na przełomie 1997/1998 roku. Po pięciomiesięcznym okresie prób pod koniec kwietnia 1998 rozpoczęliśmy działalność koncertową w składzie: Rafał Pick - gitara, Przemysław Popowski - głos, Marcin Cieślak - perkusja, Paweł Urowski - gitara basowa. Potem kolejno zmieniali się gitarzyści i basiści (Jakub Galiński, Marek Szulczyński - 1998-2000), aż w końcu ustalił się skład, który oprócz trójki założycieli uzupełnili na gitarze - Szymon Priebe oraz na basie - Mariusz Sarnowski. W tym składzie koncertowaliśmy wielokrotnie w Bydgoszczy i okolicach, m.in. z ESQARIAL, CICATRIX i MORTIS DEI.

Kuba: Dziwi mnie to, iż zespół z tak długim stażem posiada w swoim dorobku tylko jedną płytkę. Co Wam w tym przeszkadzało: problemy z salą prób? Niekompetentni ludzie?

LOA: Wszystko po trochu. Niekompetentnymi osobami okazali się muzycy, którym odechciewało się grać metal i odchodzili z zespołu, zmuszając nas do ponownej nauki kolejnych gitarzystów. Przez lata problem z salą prób i odpowiednim sprzętem (dotyczący zresztą wielu zespołów) również uniemożliwiał nasz rozwój muzyczny i tworzenie nowych utworów. Udało się jednak to wszystko zażegnać i wbrew przeciwnościom losu nagrać te kilka utworów. Nie chcieliśmy też nagrywać trzech lub czterech kawałków, co uważam za naciąganie fanów na kasę, więc poczekaliśmy aż zbierze się te trzydzieści kilka minut. Dnia 31.03.2002, nie mając funduszy na profesjonalne studio, nagraliśmy na tzw. setkę swój pierwszy materiał "... in galaxy of evil"

Kuba: Jak na razie Wasz ostatni materiał zatytułowany "... in galaxy of evil" został nagrany "na tzw. setkę", jestem ciekaw czy doczeka się kiedyś produkcji z prawdziwego zdarzenia?

LOA: Oczywiście zamierzamy się wybrać kiedyś do profesjonalnego studia, ale na to trzeba zarówno funduszy jak i materiału muzycznego. A na razie nie ma ani jednego ani drugiego. Postanowiliśmy, że chyba nie będziemy odgrzewać starych utworów, choć jest to z pewną szkodą dla tych dźwięków, które już stworzyliśmy, a które wydają się nam godne uwagi. Tak więc tworzymy nowy materiał i z nim wejdziemy, mamy nadzieję, w ciągu półtora roku do jakiegoś studia.

Kuba: Podoba mi się Twój wokal na "... in galaxy of evil", ćwiczysz go jakoś czy to dar natury, jak często spotykacie się w sali prób?

P: Wielkie dzięki. Chyba wyssałem to z mlekiem matki (no ale matka na mnie tak nie krzyczy) hahaha. Nie ćwiczę tego na pewno w domu i staram się również nie wzorować na żadnym z wokalistów.
LOA: Na próbach spotykamy się bardzo nieregularnie, choć staramy się ćwiczyć co najmniej raz w tygodniu. Niestety trudno zebrać pięć osób w jednym miejscu, stąd próby odbywają się w różnych konfiguracjach. Dochodzi do tego utrudnienie spowodowane Przemka studiami w Poznaniu i próby z nim odbywają się raz na dwa tygodnie, przed koncertami częściej.

Kuba: Czy macie może już skomponowane jakieś nowe utwory? Jeśli tak, to jak one odnoszą się do utworów z "galaktyki zła"?

LOA: Ukończyliśmy już kolejne trzy utwory, w których jest coraz więcej pierwiastków death niż thrash. Są one też na pewno dojrzalsze i bardziej dopracowane, co jest wynikiem zdobywanego przez nas doświadczenia. Dziś już wiemy, że są to dobre utwory, ponieważ mieliśmy kilka okazji do zaprezentowania ich na koncertach i zostały one bardzo dobrze przyjęte przez publikę.

Kuba: Na płycie umieściliście dwa covery, szwedzkiego Unleashed "Execute them all" i kultowego Slayera "Postmortem". Jakie jeszcze zespoły były i są dla was inspiracją? Czego słuchacie na co dzień?

LOA: Nie powiedzielibyśmy, że Slayer i Unleashed były naszymi inspiracjami. Oczywiście są to zespoły, które słuchamy od wielu lat, ale nie staramy się kopiować ich stylu. Może każdy z nas opowie raczej czym się delektuje na co dzień.
P: Jeżeli chodzi o metal to na pewno muszę wymienić Death, Emperor, Zyklon, Opeth, My Dying Bride. Ale dla mnie metal stanowi zaledwie ok. 20% muzycznych fascynacji. Te pozostałe 80% to Nick Cave na pierwszym miejscu, a dalej to wielki mix od ambientu, poprzez chill out, dub, ska, punk, hard core, yass, po trudną muzykę klimatyczną.
M: W zasadzie jest to głównie metal, w którym siedzę od 13 lat. Głównie lubuję się w death, thrash i heavy metalu. Jeżeli miałbym wymienić kilka nazw kapel, które słucham z wypiekami na twarzy, to będą to: Cannibal Corpse, Deicide (stary), Sinister, Morbid Angel, Death, Vader, Over Kill, Annihilator, Sepultura (też stara), Helloween, Iron Maiden. Oczywiście zespołów tych jest wiele więcej, ale też chcę dodać, że nie ograniczam się tylko do metalu i lubię posłuchać wszystkiego, co się da słuchać.
R: Ja jako ostatni nie będę powtarzał tej litanii kolegów. Powiem tylko, że zgadzam się z przedmówcami. Może nie brnę tak daleko w dziwne dźwięki jak Przemek i słucham trochę mniej heavy. Ale najważniejsze, żeby muzyka była prawdziwa.

Kuba: Według mnie wasze teksty poruszają ciemną stronę ludzkiej egzystencji, upadek wartości moralnych, naszą bezmyślność i ślepotę. Ty Przemek jako główny "tekściarz" skąd bierzesz inspiracje do pisania takich liryków i jak Ty byś je zinterpretował?

P: Kiedyś ktoś (a dokładniej bodajże Marcin Świetlicki ze Świetlików) powiedział, że wszystkie teksty są o miłości. Moje też. Czasami o jej braku. Haha. Może trochę przejaskrawiony, ale jest to świat wokół nas. Nie czuję się człowiekiem nieszczęśliwym, ale z niektórymi rzeczami nigdy się nie pogodzę. Masz rację, że jest to głównie bezmyślność ludzi. To jest właśnie powód wszelkiego zła na świecie. Stawianie własnego ego w centrum uwagi i brak jakiejkolwiek wyobraźni co do następstw swoich czynów. Głębsza interpretacja tekstów (najlepiej linijka po linijce) zajęłaby większą powierzchnię niż ten cały wywiad więc podaruję sobie dalsze rozważania.

Kuba: Z tego co wiem Wasz zespół dość regularnie koncertuje (dzięki za zaproszenie J ) Podejrzewam, że jesteście z tego powodu bardzo zadowoleni i chcielibyście więcej, jaki jest warunek, abyście wraz z Land of Anger przyjechali do jakiejś mieściny na koncert?

LOA: Mamy bardzo małe wymagania co do koncertów, bo gramy dla przyjemności i nie mamy na utrzymaniu rodzin. Oczywiście zwrot kosztów i miłe przyjęcie. Wszelkie piwka od barmana też są mile widziane i jeżeli miałby to być dalszy wyjazd, z chęcią przenocujemy gdzieś do następnego dzionka, żeby można było trochę się zabawić wieczorka poprzedniego.

Kuba: Jestem pewien, że z muzyki jak na razie się nie utrzymujecie, więc czym zajmujecie się na co dzień ?

P: Jeśli nie występuje się w Jedynce lub Polsacie, to chyba nie można się utrzymywać w Polsce z muzyki. Tak więc ja jeszcze studiuję, choć jak wyjdzie Wasz zin, to zasilę już rynek bezrobotnych. Gustaw i Szymon jeszcze kilka lat postudiują nim założą rodzinki.
M: Ja zamierzam się wkrótce wybrać na "wyższy poziom" nauki, ale czy będzie mi to dane? No bo trzeba jakoś uciec od problemu facetów w naszym wieku, czyli armii, która tylko zawraca głowę. I jak mundurkowi nie dadzą spokoju, to trzeba będzie znaleźć kogoś na bębny do LOA w moje miejsc - oczywiście tylko na ten jeden rok.
R: A ja szukam pracy, co w Polsce nie jest przecież ostatnio łatwe. Albo zacznę grać w Ich Troje - tam jest lepsza kasa. Haha.

Kuba: Jakie są według Ciebie największe osiągnięcie Land of Anger?

LOA: Zawsze chcemy grać ciężko i szybko. Dlatego największym dla nas wyróżnieniem było wyrzucenie nas z koncertu, bo graliśmy za ... głośno. Haha. To była zabawa. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy w Bydgoszczy w klubie, który na co dzień pełni funkcję dyskoteki. Przed nami jakieś dzieci, po nas też. I wychodzi LOA. Organizator wiedział co gramy, właściciel klubu nie. Zaczynamy grać, czarni się bawią pod sceną i tak po czterech utworach wyłączono nam prąd. Wpadł czerwony ze złości właściciel i wyrzucił nas ze sceny. Szkoda tyko Jurka Owsiaka, którego zawsze wspieraliśmy z drugiej strony sceny.

Kuba: I ostatnie pytanie, czego możemy spodziewać się po Land of Anger w najbliższej przyszłości, jakie są wasze plany?

LOA: Na pewno możecie się spodziewać dobrej muzyki! Chcielibyśmy stworzyć jeszcze kilka kawałków i zarejestrować wszystko w profesjonalnym studiu. Poza tym będziemy grać koncerty i cały czas podwyższali nasze umiejętności. Na koniec chcielibyśmy zaprosić wszystkich na nasze koncerty i wszystkich, którzy chcą nas widzieć na scenie w swoim mieście.

Kuba: Dzięki za wywiad i pozdrawiam!



wywiad dla Demogorgon (styczeń 2003)


D: "... in galaxy of evil" ujrzało światło dzienne w tym roku. Czy szukujecie jego następcę?

LOA: Materiał zawarty na "... in galaxy of evil" powstawał w latach 1997-2001. Przez ostatni rok zdążyliśmy już stworzyć nowy materiał, który różni się od debiutu większym natężeniem dźwięków i bardziej skomplikowanymi rozwiązaniami technicznymi. W najbliższym czasie planujemy wejść do profesjonalnego studia nagrać materiał na pełną płytkę.

D: We wkładce do płyty zamieszczony jest taki oto tekst: "... materiał został nagrany na tzw. setkę" Wobec tego należy rozumieć iż nagrywaliście jak na koncercie. Myślisz że CD wiernie oddaje waszą prezentację "live".

LOA: Nasze umiejętności i dobra znajomość materiału, ogrywanego na wielu koncertach, pozwoliła nam na zarejestrowanie go "na setkę" (po setce:-) Zgadza się, odzwierciedla on nasze występy na żywo. Dzięki takiemu sposobowi nagrywania mogliśmy ponadto zaoszczędzić czas (zajęło nam to tylko 4 godziny) i pieniądze. Jedynym mankamentem tego nagrania jest pozostawiająca trochę do życzenia jakość nagrania, ale i tak jesteśmy z niej zadowoleni, gdyż efekt jak na takie warunki zaskoczył nie tylko nas.

D: Jesteście jednym z niewielu zespołów śpiewających "śmiertelny" metal w naszym ojczystym języku. Był to świadomy wybór.

LOA: Polacy nie gęsi, prawda? A czy muzyka deathmetalowa nie współgra z naszym językiem, jak wielu sądzi? Mam nadzieję, że jesteśmy przykładem, że w języku ojczystym też da się podłożyć growling pod muzykę. Tekst ma być uzupełnieniem muzyki, więc zdecydowałem się używać języka polskiego, ponieważ potrafię w tym języku lepiej się 'wyrazić' i teksty dzięki temu zyskują na wartości, nie będąc tym samym zlepkiem angielskich słówek, których znaczenia często do końca nie rozumiemy. Wiele osób nie zna języka angielskiego, a są ciekawi o czym traktują teksty na wydawnictwach. Nie chcemy nikogo nawracać tekstami, przekazywać żadnych bojowych treści. Chcemy słuchaczom, oprócz dobrej muzyki, dać również dobre teksty - zrozumiałe dla nich (nie obrażając oczywiście tych biegłych w językach obcych)

D: Jakimi zespołami się inspirowaliście bądź inspirujecie?

LOA: Inspiracje głównie czerpiemy z muzyki, którą słuchamy na co dzień, a jest to głównie szeroko pojęta muzyka metalowa, przede wszystkim jednak death i thrash metal. Poza tym nie zamykamy naszych uszu na inne gatunki muzyczne, włącznie z muzyką klasyczną (kompozytorzy muzyki filmowej) oraz inną muzyką alternatywną.

D: Staracie się dosyć często koncertować w Bydgoszczy. Macie za sobą występy w innych miastach (ew.krajach)?

LOA: Poza Bydgoszczą wystąpiliśmy również w kilku innych miejscach w regionie. Sytuacja koncertowa w Polsce, problemy z dojazdami ograniczają nasze dalsze wyjazdy. Mamy jednak nadzieję, że sprawa nabierze innego wymiary dzięki naszej płytce, która sądzimy okaże się przepustką do wielu klubów w kraju (może i zagranicą). Poza tym na zbyt wiele koncertów w Bydgoszczy nie narzekamy, bo gra nam się tutaj dobrze, a to przede wszystkim za sprawą bardzo dobrej publiki.

D: Co sądzicie o obecnej kondycji death metalu w Polsce?

LOA: Uważamy, że death metal trzyma się dobrze, czego przykładem jesteśmy my (ha, ha). Powstaję wiele wartościowych zespołów, te bardziej "zaawansowane wiekiem" nie zdradzają upływu lat, prąc ostro do przodu i nie zatrzymując się na granicach naszego kraju. Polski death metal cieszy się powodzeniem także na Zachodzie i na Dalekim Wschodzie. W każdym szanującym się sklepie np. w Londynie można zakupić płytki naszych "towarów eksportowych", a na ostatni koncert londyńskim "Underworld" w ramach trasy Vadera po Europie stawiła się pełna hala miłośników death metalu (z wokalistą LOA włącznie).

D: Kilka słów do Demogorgona.

LOA: Dziękujemy za zainteresowanie naszym zespołem. Mamy nadzieję, że dzięki Twojemu pismu więcej osób dowie się o Land Of Anger. Chcielibyśmy również zaprosić wszystkich na nasze koncerty, a także do zapoznania się z zawartością naszego CD (dostępnego u członków zespołu oraz w sklepie muzycznym na ul. Śniadeckich koło Placu Piastowskiego). Pozdrawiamy Demogorgona (powodzenia w działalności wydawniczej!) oraz wszystkich fanów metalu.

Bartosz Łasa
ul. Sabały 1/16
85-794 Bydgoszcz
602 895 965
344 12 30

thebastardson@wp.pl